Przejdź do zawartości

Strona:Jules Verne - Piętnastoletni kapitan.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

głosem murzyni, powstając z entuzjazmem ze swych miejsc.
— A więc, — mówiła dalej pani Weldon — jesteś naszym wodzem, Dicku, rozporządzaj przeto nami, kieruj i radź, co robić mamy, ażeby się wydobyć z naszego trudnego położenia?
Oczy wszystkich zwróciły się wtedy na pobladłą twarz młodego dowódcy. Nawet Negoro nie spuszczał z niego wzroku.
Dick, wzruszony dowodami tego uznania, po dłuższej chwili namysłu odpowiedział zwolna:
— Dziękuję ci droga, przybrana matko moja, za zaufanie, jakiem mnie, niezasłużonie, obdarzasz. I wam dziękuję, przyjaciele moi. Co zaś się tyczy położenia naszego, to przedewszystkiem zastanowićby się należało nad tym, gdzie się w obecnej chwili znajdujemy? Otóż ja przypuszczam, że statek nasz rozbił się na wybrzeżach Peru, lecz zastrzegam się odrazu, iż jest to mój osobisty domysł jedynie, który bardzo łatwo mylnym okazać się może. Zaś te moje przypuszczenia opieram na tym, iż nadbrzeżna linja Peru jest pustynną. właśnie, niezamieszkałą; ciągnie się przytem na bardzo dużej przestrzeni; dotarcie więc do ludzkich siedzib może się okazać nie tak łatwe dla nas.