Stała jak obrócona w kamień; dzielne jej ramiona zwisały wzdłuż ciała. Słabe gwizdnięcie dosięgło jej uszu. Roztrzepany Ricardo, spostrzegłszy zgubę, zatrzymał się w pobliżu wielce zatroskany; uspokoił go jednak widok sandała wylatującego z pod okapu. Wówczas pozwolił sobie na gwizdnięcie aby i ją uspokoić,
Nagle Lena zatoczyła się. Powstrzymała się od upadku, chwyciwszy oburącz jeden z wysokich, zgruba ociosanych słupów podtrzymujących nad łóżkiem siatkę od moskitów. Przylgnęła do niego na długą chwilę, oparłszy czoło o drzewo. Rozluźniony sarong obsunął się z jednego boku aż po biodro. Długie, kasztanowate sploty spływały wiotkiemi, jakby wilgotnemi pasmami, znacząc się prawie czarno na białem ciele. Odkryte piersi, zwilgotniałe od trwogi i zmęczenia, miały zimny połysk i nieruchomość polerowanego marmuru w gorącem, rozproszonem świetle wpadającem przez okno nad jej głową — w odblasku zachłannego, namiętnie pałającego słońca, które aż drgało z wysiłku aby ogarnąć ziemię płomieniem, aby obrócić ją w popiół.
Strona:Joseph Conrad - Zwycięstwo 02.djvu/156
Ta strona została skorygowana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/82/Joseph_Conrad_-_Zwyci%C4%99stwo_02.djvu/page156-1024px-Joseph_Conrad_-_Zwyci%C4%99stwo_02.djvu.jpg)