Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pojadą dorożkami i spotkają się o trzy kwadranse na ósmą w restauracji „Pod Berłem i Koroną“.
Dartie przyjął tę wiadomość z wielkiem zadowoleniem. Daleko przyjemniej tak będzie, aniżeli siedzieć w powozie tyłem do koni. Nie miał nic przeciwko przejechaniu się z Ireną. Przypuszczał, że zajadą po nią na Montpellier Square i wezmą ztamtąd dorożki.
Dowiedziawszy się wszelako, że spotkać się mają dopiero w restauracji, i że tem samem wypadnie mu jechać z własną żoną, spuścił nos na kwintę i bąknął coś o przeklęcie powolnej jeździe!
Wyruszyli o siódmej, przyczem Dartie zaproponował woźnicy zakład o półkorony, że nie zajedzie na miejsce nawet i za trzy kwadranse.
Dwa razy tylko zamienili z sobą mąż z żoną uwagi podczas jazdy.
— Imć pan Soames nie będzie zachwycony wiadomością, że jego żona przejechała się dorożką z imć panem Bosinney’em!
— Nie pleć głupstw, Monty! — odparła Winifreda.
— Głupstw! — powtórzył Dartie szyderczo. — Nie znasz kobiet, piękna moja damo!
W drugim wypadku zapytał tylko:
— Jak dzisiaj wyglądam? Zdziebko podkrążone mam oczy? Ten hultaj George zanadto lubi pociągnąć z butelki.
Był na lunchu z Georgem Forsytem w Haversnake.
Bosinney z Ireną przybyli przed niemi. Stali w jednem z okien werendowych, wychodzącycych na rzekę.
Okna tego lata pozostawiano otwarte przez cały dzień i całą noc także; i dniem i nocą płynęły z ogrodów balsamy kwiatów i drzew, gorące powiewy suszącego się siana i chłodne, orzeźwiające wonie kroplistej rosy.
Spostrzegawcze oczy Dartie’go wykryły odrazu, że oboje jego goście nie musieli zbytnio wykorzystać szczę-