Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Hm! — mruknął Soames. — Polecania! Nie poradzisz sobie, jak się zaczniesz wdawać w te rzeczy!
Nie dodał nic więcej.
Swithin otworzył szeroko oczy, usłyszawszy z jej ust, w odpowiedzi na zapytanie, w jakim kierunku mają jechać, wzmiankę o Robin Hill. Będzie to długa droga dla jego koni, a on sam zwykł obiadować o siódmej, zanim zaczynano zjeżdżać się tłumnie do klubu; nowy kucharz więcej przykłada starania do wcześniejszych obiadów — leniwa bestja!
Miałby jednak sam ochotę przyjrzeć się domowi. Nowy dom — to było coś dla Forsytów! Tembardziej dla Forsyta, który sam jest urzędnikiem licytacyjnym. Ostatecznie, nie ma odległość znaczenia — rzekł. Za młodych swoich dni mieszkał w Richmond, gdzie miał wolant i parę koni, codziennie też jeździł do miasta i zpowrotem. Nazywano go „czwórkowym Forsytem!“ Jego zaprząg znany był wszędzie, od Hyde Parku do najdalszych okolic. Książe Z ... miał ogromną na niego chrapkę, byłby też zapłacił mu podwójną cenę, ale nie dał się skusić, nie wypuścił swoich koni z rąk. Zbyt dobrze zna się na nich, co?... Wyraz uroczystej dumy opromienił szeroką, gładko wygoloną jego twarz; wykręcił na wszystkie strony szyję w chomoncie sztywnego, stojącego kołnierzyka, niczem puszący się indyk.
Doprawdy, czarująca kobieta! Opisał jej suknię w rozmowie z ciotką Julą, która aż ręce wzniosła do nieba przy tym opisie.
Oblegająca jej stan niby skóra wężowa. To mi się nazywa suknia! Jak ulana! Gładka, prawie bez ozdób, nie jak te wasze wyfiokowane, nastrzępione gałganki! Lubi takie imponujące postacie. Jest na co spojrzeć, nie jak na te chude, długie tyki! Rzucił wymownie okiem na panią Septymusowę Small, wysoką i cienką, podobną z tego do brata Jamesa.