Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Schodząc po trzech stopniach, prowadzących do ogrodu, zauważył Jolyon, że i one gwałtownie domagają się pomalowania.
Pod starą gruszą zgromadzona była cała rodzina Jolyona młodszego — żona jego, dwoje dzieci i pies Baltazar.
Ten moment pójścia im naprzeciw był aktem największej odwagi w calem życiu Jolyona-ojca, mimo to nie drgnął ani jeden muskuł na jego twarzy; wewnętrznego jego niepokoju nie zdradziło ani jedno poruszenie nerwowe. Głęboko osadzone starcze oczy patrzyły śmiało i bez trwogi na przeciwnika.
W ciągu tych paru minut zdołał ujawnić w całej pełni podświadomy zdrowy rozum, równowagę ducha i żywotności ustroju, czyniące z niego samego i wszystkich podobnych mu przedstawicieli jego klasy właściwy rdzeń narodu. Spokojnym, zrównoważonym, nierzucającym się w oczy sposobem prowadzenia własnych spraw przy lekceważeniu wszelkich cudzych, służyć oni mogli za typowy wzór zasadniczego indywidualizmu, wrodzonego Brytyjczykom pod wpływem odosobnionego z natury rzeczy życia ojczystej ich wyspy.
Pies Baltazar obwąchał końce spodni gościa; przyjacielski i cyniczny kundel — potomek przypadkowego związku rasowego pudla z pokojową foksterjerką — poczuł węchem coś niezwykłego.
Po załatwieniu ceremonij powitalnych usiadł stary Jolyon w łozinowym fotelu, podczas kiedy dwoje jego wnucząt, umieściwszy się po obu stronach dziadkowych kolan, przypatrywało mu się w pełnem podziwu milczeniu; dzieci nigdy jeszcze nie widziały takiego starego pana.
Mała parka była wzajem niepodobna do siebie, jakgdyby natura z umysłu zaznaczyła różnicę, wywołaną odmiennością warunków urodzenia ich obojga. Chło-