Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie wiem, czy mam do Niego wielkie zaufanie — odparł Lavendie, — będę jednak zawsze pamiętał, że tak dobry człowiek, jak pan, życzył sobie tego. Proszę oddać mademoiselle najniższe ukłony. Jeżeli pan pozwoli, wrócę jutro po resztę moich rzeczy.
Odszedł zabierając sztalugi i płótna.
Pierson pozostał w starym salonie, czekając na przyjście Gracji i rozmyślając nad słowami malarza. Czy wykształcenie i stanowisko uniemożliwiło mu w istocie braterski stosunek do ludzi? Czy w tem leżała tajemnica bezsilności, jaką czasem odczuwał; może tu należało szukać przyczyny, dla której serca jego parafjan nie były tak przystępne miłosierdziu i miłości? — Bóg mi świadkiem, żem się nigdy nie czul czemś lepszem od reszty ludzi — pomyślał; — a jednak wstydziłbym się do głębi duszy mówić ludziom o moich troskach i walkach. Czy Chrystus, gdyby chodził teraz po ziemi, uważałby nas za faryzeuszów, ceniących się więcej od innych ludzi? Przecież nie jako chrześcijanie, tylko jako gentlemani zamykamy swoje „ja“ przed światem. Nazwał nas urzędnikami. Boję się, boję się że to prawda. — No! Nie zostało już teraz wiele dni. Tam w polu nauczę się otwierać serca bliźnich i własne. Cierpienie i śmierć burzy wszelkie zapory, czyni wszystkich ludzi braćmi.
Siedział ciągle jeszcze w salonie, kiedy Gracja weszła; wziął ją za rękę i rzekł:
— Noel pojechała do Jerzego, chciałbym żebyś i ty wystarała się o przeniesienie do nich. Zrzekam się mego probostwa. Będę się ubiegał o posadę kapelana wojskowego.
— Zrzekasz się? Teraz, po tylu latach? Czy z powodu Nolli?
— Nie, zdaje mi się, że nie; myślę, że nadszedł czas po temu. Czuję, że praca moja tu jest jałowa.