Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zbadanem pytaniem; może w nich tkwi ten sam wyrzut, i gniew, i duma i przeczucie śmierci. Kiedy drzwi się za nią zamknęły, Fort podszedł prosto do Noel.
— Idź pan do niej — zawołała Noel; — ona pana potrzebuje. Czy pan nie widzi, że jest jej pan potrzebny?
Nim zdołał się poruszyć, była za drzwiami. Zbiegła nadół i znalazła się na zalanej księżycowym blaskiem ulicy. Taksówka oddalona o kilka kroków odjeżdżała właśnie. Noel podbiegła do wozu, wołając:
— Byle gdzie! Piccadilly! — skoczyła i wtuliła się w poduszki w rogu.
Przez kilka chwil nie mogła zupełnie przyjść do siebie; potem poczuła, że nie może dłużej znieść tej jazdy; zatrzymała auto i wysiadła. Gdzie właściwie była? Bond Street! Zaczęła powoli iść wdół tej wąskiej ulicy; najtłumniejsza ulica w dzień, najbardziej pusta w nocy. Och! Jakież okropne były ostatnie chwile. Nikt nic nie powiedział — zupełnie nic — a jednak najskrytsze myśli jego i Leili i jej samej zostały wywleczone na światło z dna ich duszy. Miała wrażenie zupełnego wyzucia z wszelkiej dumy i uczucia przyzwoitości, jakby ją ktoś przyłapał na kradzieży. Cale jej radosne podniecenie znikło, ustępując miejsca rozpaczliwemu zobojętnieniu. Cokolwiek przedsięwzięła, było zawsze fałszywe, wszystko zawsze obracało się na złe, pocóż więc to wszystko? Co to wszystko miało za sens? Księżycowe światło spływające jasnym potokiem pomiędzy wysokiemi domami, wywoływało w niej niesamowite uczucie zawrotu głowy. „Opętana przez duchy“, jak ją ojciec nazywał. Zaśmiała się. — Nie pójdę do domu, — pomyślała. Znudzona długością ulicy skręciła w bok i znalazła się nagle na Hanower Square. Tu stał szarobiały kościół, w którym drużbowała kiedyś jako piętnastoletnia dziewczynka jakiejś kuzynce. Wszystko stanęło jej znowu przed oczyma — jej sukienka, lilje, które trzymała w rę-