Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

townie. Uczucie wstydu i zranionej dumy rozpętało się w sercu dziewczyny. Czemuż już dawno nie uciekła? Czemu dała się tak przyłapać? Leila gotowa pomyśleć, że się do niego umizga. Okropne! Wstrętne! Czemuż on, czemuż nikt nic nie mówił? W końcu Leila rzekła:
— Nie oczekiwałam cię dziś, Jimmy; cieszę się, żeś się nie nudził. Noel zostaje dziś u mnie na noc. Daj mi papierosa. Jestem straszliwie zmęczona!
Opadła na krzesło, oparła się o poręcz i założyła nogę na nogę; Noel podziwiała ją w tej chwili. Powiedziała to wszystko tak pięknie, wydawała się taka spokojna! Fort podawał jej ogień; ręka mu drżała, wyraz twarzy zdradzał zmartwienie i udrękę.
— Daj Noel też papierosa i zaciągnij firanki, Jimmy. — Prędko! Choć właściwie... to jest obojętne; i tak jest jeszcze jasno, jak w dzień. Usiądź, kochanie.
Ale Noel stała dalej.
— O czem mówiliście? O miłości i krainie baśni, czy tylko o mnie?
Na te słowa Fort, zajęty zaciąganiem ostatniej firanki, odwrócił się; każda linja jego wysokiej postaci, rysującej się wyraźnie na tle ściany, wyrażała zakłopotanie; nieprzywykły do maskowania uczuć, robił wrażenie spoliczkowanego. Noel nie zdziwiłaby się bynajmniej, gdyby mu wyszły na twarz pręgi. Rzekł z bolesną powolnością:
— Nie wiem dokładnie; zaczęliśmy dopiero rozmawiać, prawda?
— Jeszcze dużo czasu do rana, — rzekła Leila. — Rozmawiajcie dalej, a ja się tymczasem przebiorę.
Wstała i z papierosem w ustach wyszła do drugiego pokoju. Mijając Noel, rzuciła jej spojrzenie. Co było zawarte w jej wzroku, tego Noel nawet samej sobie nie mogła nigdy jasno wytłumaczyć. Może oczy postrzelonego zwierzęcia patrzą z tem samem, głębokiem, nie-