Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pokierowała całą tą sprawą? Czemużby nie miał pójść do Francji? Choćby teraz jeszcze — czemużby nie? Jakiś lepszy od niego człowiek, który będzie rozumiał serca ludzi i będzie znał świat lepiej od niego, zajmie jego miejsce; a on pójdzie tam, gdzie śmierć upraszcza wszystko, gdzie nie będzie mógł błądzić. Szedł coraz szybciej. Ogarnęło go oszołamiające wprost uczucie ulgi. Thirza i Gracja zaopiekują się Nolli lepiej od niego. Tak, taka musiała być zapewne wola Boża! Księżycowa poświata zalewała teraz ulice; wszystko wokół tonęło w stalowym błękicie, nawet powietrze miało stalową barwę; kroczył w uniesieniu przez miasto, nierealne w swej cudownej piękności, jak senne widziadło. Wnet znajdzie się tam, gdzie ten biedny chłopiec i tyle tysięcy innych złożyło swe życie w ofierze; znajdzie się tam, gdzie wśród błota i granatów, poszarpanej, szarej ziemi i wystrzępionych drzew codzień na nowo przybijano Chrystusa do krzyża — wreszcie znajdzie się tam, gdzie przez ostatnie trzy lata tak bardzo być pragnął. Taka była wola Boża!
A dwie kobiety, na które się natknął, spojrzały na siebie, gdy przeszedł, i słowa „czarne straszydło“ nie przeszły im przez usta.