Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szybko się ze wszystkieni oswaja; a prócz tego wojna zajmowała wszystkie umysły bardziej nawet, niż zagadnienia moralności. Lecz fakt, że nic się nie stało i przeświadczenie, że co niedzielę spotykać ich będzie ta sama mała zniewaga, spowodowały, że około tuzina nie stojących ze sobą w żadnym związku osób wysłało tegoż wieczora tyleż listów zaopatrzonych podpisem bądź anonimowych, a skierowanych pod jeden i ten sam adres. Londyn nie jest odpowiednim terenem dla parafjalnego spisku, to też to było niewątpliwie jedyne wyjście z sytuacji, która na wsi spowodowałaby zapewne kilka publicznych zebrań i doprowadziłaby może do sformułowania rezolucji. Prócz tego niektórzy ludzie mają w sobie tajemniczą skłonność do pisania anonimów, gdyż listy takie zaspokajają niejasne poczucie sprawiedliwości, niezbadaną potrzebę wyrównania rachunku z osobami, które ich dotknęły lub zaniepokoiły, nie dając im sposobności odwetu.
Listy dochodzą czasem miejsca swego przeznaczenia.

2.

We czwartek rano Pierson siedział w swym gabinecie w godzinie, poświęconej na przyjmowanie swych parafjan, kiedy weszła służąca i rzekła:
— Kanonik Rushbourne, sir.
Ujrzał przed sobą starego przyjaciela z College, którego rzadko tylko widywał w przeciągu ostatnich lat. Gość był niskim siwym człowiekiem, dość otyłym; jego okrągłe, różowe, pogodne oblicze z jasnemi, lśniącemi nieco oczyma miało wyraz trzeźwej dobrotliwości. Uścisnął dłoń Piersona i rzeki grubym grzmiącym głosem, któremu obowiązki zawodu nadały odcień pewnego namaszczenia.
— Mój drogi Edwardzie, ileż to lat jakeśmy się nie