Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wprawdzie, jak się to często dzieje, w nietolerancję i okrucieństwo, ale uczyniło go marzycielem, nawpół tylko świadomym otaczającego go świata i dręczyło go ustawicznie nieuchwytną tęsknotą. Przez te wszystkie lata celibatu znajdował jedyne szczęście w muzyce, albo też w wyczerpujących wycieczkach daleko na wieś, gdzie mógł utonąć całą duszą w otaczającem go pięknie Natury; od czasu wybuchu wojny, opuścił Londyn tylko raz, właśnie na owe trzy dni, spędzone w Kestrel.
W drodze do domu zastanawiał się raz jeszcze nad dowodami, jakie mu pozwoliły przypuszczać, że Fort miał dla Noel jakieś głębsze uczucia. Ileż to razy był u nich od czasu jej powrotu? Trzy razy zaledwie — trzy wieczorne wizyty! I nie został z nią sam na sam ani przez jedną minutę! Gdyby nie nieszczęście, które spadło na jego córkę, Pierson nie zauważyłby niczego niezwykłego w zachowaniu się Fort‘a; teraz jednak był w wiecznej o nią obawie, więc nie uszło jego baczności, że Fort spoglądał na nią z niezwykłym szacunkiem, że głos jego brzmiał szczególnie miękko, kiedy się do niej zwracał, a raz zauważył w rysach Forta wyraz nagłego bólu i zupełnego zobojętnienia, kiedy Noel wstała i opuściła pokój.
A Noel? Dwa razy zaskoczył ją, kiedy niezauważona przez Forta przyglądała mu się z pełnem zamyślenia zainteresowaniem. Przypomniał sobie, jak to, jako mała dziewczynka, przyglądała się czasem w milczeniu komuś dorosłemu, a potem nagle przyłączała się do tej osoby i pełna była dla niej oddania. Tak, musi ją ustrzec zanim się znowu zaplącze w jakąś nieszczęsną aferę. Pierson, przesadnie moralny, zmienił nagle swe mniemanie o Forcie na gorsze. Był więc nietylko wolnomyślicielem, ale i w życiu też nie krępował się niczem. Biedna, mała Nolli! Już znowu zagrożona! Każdy mężczyzna gotów był, jak wilk, rzucić się na nią!