Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ PIĄTY.
1.

Uczucia — tego, z jakiem... Pierson opuścił Leilę, nie można było nazwać rozczarowaniem. Może w głębi duszy nigdy nie wierzył w jej moralne odrodzenie. Czuł się raczej dotknięty do żywego i jeszcze bardziej osamotniony, niż zwykle. Musiał się teraz wyrzec zacisznego miejsca spoczynku; z życia jego ubyło znowu trochę ciepła i uroku. Nie wydało mu się nawet, że powinien nakłaniać Leilę do małżeństwa z Fortem i ocalić w ten sposób jej duszę. Był zawsze zbyt wrażliwy, zbyt wiele miał w sobie z gentleman‘a, by sprostać bardziej przyziemnym wymaganiom ewangelji. Ta delikatność stała mu niejednokrotnie na zawadzie przez cały czas jego zawodowego życia..Przez osiem lat współżycia z żoną czul się pewniejszy, wszystko wydawało się prostsze i naturalniejsze, a jej zrozumienie, rady i przyjaźń były mu wielką podporą. Z chwilą jej śmierci mgła spowiła jego duszę. Nikt nigdy nie mówił z nim szczerze. Któżby mówił szczerze do służebnika kościoła? Nikt mu nigdy nie powiedział w kilku słowach, że powinien się był powtórnie ożenić, że życie w celibacie było szkodliwe dla niego zarówno pod względem fizycznym, jak i moralnym, że skrzywiało i mroczyło mu obraz życia; nie zapędziło go