Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prawdę, wszyscy pewnie mówili o tem — wszyscy ci podli, ordynarni ludzie mówili tak dzień w dzień, o dziecku jego córki! Okropność tej myśli uderzyła go tak nagle, że zachwiał się na nogach i chwycił za sztachety z taką siłą, jakby je chciał połamać.
Od tego dnia ogarnęło go stale wzmagające się i nigdy nie ustępujące wrażenie, że ludzie się go wyrzekli; wzrastało w nim z coraz boleśniejszą pewnością przeświadczenie o swej przynależności do Noel i jej napiętnowanego synka; coraz namiętniej pragnął ich bronić; i coraz wyraźniej słyszał wkoło szepczące głosy, widział wskazujące na nich palce, wyczuwał otaczającą ich niechęć i coraz bardziej cierpiał. Zaczął sobie zdawać sprawę z głębokiej a ukrytej prawdy, że obmowa najłatwiej niszczy wpływ i nietykalność tych ludzi, którym zawód zapewnia oba te przywileje, zaczął doceniać znaczenie nienagannej opinji i rozumieć, jak trudno jest czuć się niewinnym, gdy wszyscy wokół uznają cię za grzesznika.
Starał się spędzać z Noel możliwie jaknajwięcej czasu; niekiedy wychodzili wieczorem na przechadzkę we dwójkę, lecz żadne z nich słowem nie zahaczyło tematu, wokół którego ich myśli nieustannie krążyły. Między szóstą a ósmą Noel pozowała panu Lavendie w salonie; Pierson przychodził czasem podczas tych posiedzeń i grał im. Prześladowała go teraz myśl o niebezpieczeństwie, na jakie Noel jest narażona w towarzystwie jakiegokolwiek mężczyzny. Jimmy Fort przyszedł trzy razy z wizytą po kolacji. Miał tak mało do powiedzenia, że trudno było zrozumieć, po co właściwie przyszedł; Pierson, którego zmysł obserwacyjny zaostrzył się teraz pod wpływem strachu o córkę, zauważył jednak, że Fort nie odrywa oczu od Noel. — Podziwia ją — pomyślał; często wytężał całą swoją wnikliwość, by uchwycić charakter tego człowieka, który miał za sobą