Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

widziała, jak olbrzymie jej szare źrenice patrzą przed siebie w ciemność.

2.

Bracia Pierson przywitali się przy kolacji; spotkanie ich było charakterystyczne ze względu na typowo angielską powściągliwość obu. Różnili się tak bardzo od siebie i przebywali ze sobą tak mało od dni wczesnej młodości, spędzonych w starym domu w Buckinghamshire, że byli właściwie obcymi sobie ludźmi, których łączyły jedynie owe potężne więzy odległych wspólnych wspomnień. Rozmawiali więc o tych wspomnieniach i o wojnie. Poglądy ich zgadzały się w ogólnych zarysach, co do szczegółów mieli różne zapatrywania. Obaj, naprzykład, byli przekonani, że wiedzą wiele o Niemczech i innych obcych krajach, a naturalnie żaden z nich nie znał właściwie żadnego kraju, poza ojczyzną; wprawdzie obaj robili swego czasu dość dalekie podróże, jednak interesowali się jedynie rzeczami czysto zewnętrznemi, kościołami i zachodami słońca. Dalej obaj utrzymywali, że są demokratami, choć żaden z nich nie znał właściwego znaczenia tego wyrazu i choć obaj czuli, że właściwie nie można zaufać robotnikowi; obydwaj też czcili kościół i króla. Obaj nie znosili militarystycznego systemu, choć uważali go za konieczny. Obaj w zasadzie sprzyjali projektowi samorządu dla Irlandji, choć uważali, że udzielenie tego samorządu jest niemożliwością. Obaj życzyli sobie zakończenia wojny, ale uważali, że należy ją dalej prowadzić aż do zupełnego Zwycięstwa, choć żaden z nich nie zdawał sobie sprawy, na czem to ma polegać. Tyle co do spraw ogólnych. Co do bardziej szczegółowych zagadnień, jak naprzykład co do strategji, czy co do wodzów duchowych ojczyzny, mieli różne zdania. Edward był zwolennikiem polityki Zachodu, Robert natomiast polityki Wschodu, co było natu-