Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bał się odpowiedzieć na nie. Wtuliła głowę głęboko w poduszkę i patrzyła na sufit.
— Będę miała syna; Cyryl nie umrze zupełnie. I nie chcę, by mi ktoś cokolwiek przebaczał.
Zdawał sobie niejasno sprawę, ile musiała przemyśleć i przecierpieć, zanim osiągnęła harde opanowanie, które robiło na nim wprost wrażenie bluźnierstwa. Jednak, mimo całego zamieszania, jakie opanowało jego serce, nie mógł się oprzeć myśli, że twarz córki, w ujęciu krótkich falujących się miękko włosów, była bardzo piękna. Ta wtył odrzucona głowa, odsłaniająca zgięcie szyi i poruszająca się z ustawicznym niepokojem w cieple miękkiej poduszki, buntowała się z taką namiętnością przeciw życiu! Pierson milczał.
— Chcę, żebyś wiedział, że ja jestem wszystkiemu winna. Nie umiem udawać. Będę się naturalnie starała czynić wszystko, co w mojej mocy, by ci oszczędzić niepotrzebnego zmartwienia. Tak mi cię żal, mój biedny tatusiu; ach, tak mi cię żal!
Obróciła się niesłychanie lekkim i szybkim ruchem i wtuliła głowę w poduszki, tak, że mógł widzieć jedynie rozsypane włosy i kołdrę, pod którą drżały jej ramiona. Chciał pogłaskać te włosy, ale potrząsnęła głową, więc wyszedł cicho z pokoju.
Nie zeszła nadół na śniadanie; a kiedy skończył swą nieszczęsną herbatę, mechanizm codziennego życia zaprzągł go z miejsca w swe tryby. Nowy Rok! Miał mnóstwo roboty. A przedewszystkiem musiał wystąpić z wesołą twarzą przed swoją trzódkę, musiał znaleźć dla każdej ze swych owieczek słowo nadziei i zachęty.