Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

drogi wyjścia z klatki udręczeń, w jakiej się znajdował. W myślach jego i uczuciach mieszały się w najdziwniejszy sposób pojęcia duchowe i świeckie; ostracyzm społeczny, jej dusza zagrożona, dopust Boży! Przyszłość! Na myśl o niej wyobraźnia odmówiła mu posłuszeństwa. Podszedł do małego fortepianu, otworzył go i zamknął z powrotem; wziął kapelusz i wykradł się z domu. Szedł śpiesznie, nie wiedząc sam dokąd. Wieczór był pogodny — powietrze bardzo mroźne i ostre. Szybki ruch w chłodzie i zupełnem milczeniu sprawił mu pewną ulgę. Uciekł od Noel, tak jak ona uciekła od ojca po wyjawieniu swej tajemnicy. Ludzie strapieni idą szybko. Niebawem doszedł do rzeki i zaczął iść na zachód, wzdłuż jej wału. Księżyc stał na niebie pełen blasku, prawie że w pełni; stalowa jego poświata srebrzyła falującą wodę. Okrutna noc! Podszedł do obelisku i oparł się o jego kamienną podstawę; świadomość tego, co usłyszał, przejęła go nagłym spazmem rozpaczy. Przed oczyma stanęła mu zmarła żona, wyczarowana jakby cudem z przeszłości; zdawało mu się, że oczy jej patrzą na niego ze skargą:
— Jakże to opiekowałeś się Nolli, że jej się coś takiego stać mogło?
Twarz żony zlewała się powoli z błyszczącą w księżycu twarzą sfinksa, patrzącą wprost na niego; szeroka, ponura twarz z wydętemi nozdrzami, wargami pełnemi okrucieństwa, szeroko rozwartemi oczyma bez źrenic, ożywiona i rozsrebrzona księżycową poświatą — uosobienie cudownej, a ślepej energji życiowej, dręczącej i nękającej bezlitośnie ludzkie serca. Spojrzał w te oczy z trwożliwem wyzwaniem. Potwór z ludzką głową, siedzący pełen siły i beztroskiej pogody na ogromnych, opatrzonych szponami łapach — potwór, któremu jego wyobraźnia i światło księżyca nadawały pozory życia,