Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

po całym kraju, na wszystkie możliwe sposoby. Takie rzeczy są niebezpiecznie zaraźliwe.
— Nie widzę, żebyśmy byli zarażeni, kapitanie Fort.
— Obawiam się jednak, że tak jest, panie Pierson. Przeważna część ludzi idzie zawsze za tłumem; nacisk jest teraz szczególnie silny; a pęd do szczucia leży w powietrzu.
Pierson potrząsnął przecząco głową:
— Nie, ja tego nie widzę, — powtórzył; — mnie się zdaje, że mamy teraz więcej braterskich uczuć i więcej pobłażania.
— Ach! monsieur le curé — zabrzmiał bardzo łagodnie głos malarza, — trudno jest dobremu człowiekowi widzieć zło, jakie go otacza. Istnieją ludzie, których świat mija, których rzeczywistość nie może dotknąć. Wędrują drogami Bożemi, nasza zwierzęcość i brutalność jest dla nich czemś nierzeczywistem. Pęd do szczucia, jak monsieur mówi, leży w powietrzu. Widzę teraz łudzi takimi, jakimi są wistocie: są jak goniąca tłuszcza z otwartą paszczą i wywieszonym, czerwonym językiem, a chrapliwy oddech i krzyki unoszą się daleko przed nimi. Na kogo się teraz rzucą — nikt nie wie; może na niewinnego, może na winnego. Może, gdyby pan widział, jak pożerają kogoś drogiego panu w pańskich oczach, monsieur le curé, możeby pan to też zrozumiał; a jednak nie wiem.
Fort widział, jak Noel zwróciła się ku ojcu; wyraz jej twarzy w tej chwili był bardzo dziwny, nawpół pytający, nawpół przerażony. Nie! Leila nie kłamała, ani jemu nic się nie przyśniło. To była prawda!
Kiedy się pożegnał i wyszedł znowu na plac, widział ustawicznie przed sobą w świetle księżyca jej rysy i postać; miękki kontur sylwetki, jasny koloryt, smukłą subtelność kształtów i zamyślenie w wielkich szarych