Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chów, Boerów i Meksykan! Opowiadania te budziły w niej dziwne pragnienia. Lubiła patrzeć na jego smagłą, pełną humoru twarz, jakby obciągniętą w zasuszoną skórę. Ogarnęło ją uczucie, że jedyną ważną rzeczą w życiu było zbierać doświadczenia, działać i poznawać świat. Własne zmartwienie malało, traciło na ważności. Uścisnęła mocno jego rękę, kiedy jej życzył dobrej nocy.
— Dziękuję za fiołki i za wizytę. Bardzo to ładnie że pan przyszedł! Chciałabym też mieć przygody!
Na co odpowiedział:
— Będzie je pani miała, droga królewno z bajki! — Powiedział to dziwnym głosem i bardzo serdecznie.
Królewna z bajki! Co za szczególne imię dla niej! Gdyby wiedział!
Niewiele przygód mogło ją spotkać w otoczeniu, w którem zmywała talerze. Niewiele „nieskończonych możliwości“, któreby odwróciły jej myśli od własnych przeżyć. Jednak podczas wędrówek do szpitala i do domu miała sposobność zrobić niejedno osobliwe doświadczenie. Pewnego dnia zrana zauważyła ubogo ubraną kobietę o czerwonej, zapuchniętej twarzy, trzepoczącą się, jak zraniony ptak na Regent Street, gryzącą w dziwny sposób palce. Noel usłyszała, że kobieta jęczy i zapytała, co jej dolega. Kobieta wyciągnęła rękę.
— Och — jęczała — szorowałam podłogę, wielka igła wbiła mi się w rękę, ułamała się i nie mogę jej wyciągnąć! Och, och! — Starała się chwycić zębami koniec igły, niecałkiem widocznej, ale prawie że dającej się uchwycić i nagle zbladła silnie.
Noel, zalękniona, otoczyła ją ramieniem i weszła z nią do eleganckiej drogerji. Kilka pań, zajętych w sklepie kupnem perfum, spojrzało niechętnie na nieporządnie ubraną, brudną kobietę, wchodzącą w ich grono. Noel podeszła do pana za ladą:
— Proszę mi dać coś szybko działającego dla tej bie-