Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ SIÓDMY.

Po tygodniowym odpoczynku Noel wróciła do szpitala. Jerzy zrobił dla niej więcej, niż sam przypuszczał, gdyż jego powiedzenie: — życie nastręcza nieskończoną ilość możliwości — utkwiło jej w pamięci. Czy było tak ważną rzeczą, co się z nią stanie? Nauczyła się przyglądać mijającym ją ludziom i zastanawiać się nad ich przeżyciami. Jakie zgryzoty i radości kryły ich serca? Samotność własnego życia zmusiła ją do obserwacji cudzych istnień, była bowiem rzeczywiście ogromnie samotna; Gracja i Jerzy wrócili do pracy, ojciec nie wiedział o niczem, z Leilą czuła się niedobrze, gdyż wyznanie, jakie wobec niej uczyniła w chwili słabości, zraniło jej dumę; rodziny, przyjaciół i znajomych unikała, jak choroby. Jedynym człowiekiem, którego nie udawało jej się uniknąć, był Jimmy Fort. Przyszedł pewnego dnia wieczorem i przyniósł jej dużą wiązankę cieplarnianych fiołków. Ale on jej właściwie nie przeszkadzał — zbyt nowa była znajomość, zbyt przelotna. Z kilku jego słów wywnioskowała, że wiedział o stracie, jaką poniosła, i że fiolki były oznaką współczucia. Był szalenie miły tego wieczoru, opowiadał jej przygody z podróży i nie powiedział niczego, coby mogło urazić jej ojca. Co za rozkosz być mężczyzną i wałęsać się po świecie tak, jak on, poznawać życie, obce kraje i łudzi, Chińczyków, Gau-