Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nolli, kochanie, nie patrz tak smutno!
Nolli zniosła cierpliwie pieszczotę, ale nie odpowiedziała na uścisk siostry i odeszła po chwili do swego pokoju.
Gracja została sarna, zmartwiona, zbolała, zagniewana, niezdecydowana i pełna obawy. Duma jej była głęboko zraniona, serce rozdarte; była niezadowolona ze siebie. Czemu nie umiała się zdobyć na więcej współczucia? A jednak, teraz, kiedy Noel wyszła, musiała znowu potępić zmarłego. Jego postępek był niewybaczalny. Nolli była jeszcze takiem dzieckiem! Popełnił świętokradztwo. Ach, żeby tylko Jerzy przyjechał, żeby mogła powiedzieć mu wszystko! Ponieważ sama wyszła za mąż z miłości, znała namiętność, umiała wejrzeć na tyle w duszę Noel, aby się przekonać, że miłość siostry była głęboka — o ile jakiekolwiek uczucie mogło być u takiego dziecka głębokie. Gracja osiągnęła już dojrzały wiek dwudziestu lat. Ale jak można było tak się zapomnieć! A ten chłopak! Gdyby go była znała, element osobisty, tak doniosły we wszelkich sądach ludzkich, złagodziłby może uczucie oburzenia. Ponieważ go jednak nigdy nie widziała na oczy, uważała jego postępowanie za „podłe“. Zdawała sobie też sprawę, że to przekonanie będzie powodem wiecznych dysonansów między nią a siostrą. Choćby nie wiem jak starała się ukryć swój sąd, Noel i tak go wyczuje.
Zdjęła pielęgniarski ubiór, włożyła wieczorową suknię i krzątała się po pokoju. Oby tylko nie zejść na dół i nie widzieć się z ojcem, zanim to będzie konieczne. To, co się stało, było dla niego straszne ponad wszelki wyraz; bała się nieuniknionej rozmowy o zdrowiu Noel. Nie powie mu naturalnie słowa, dopóki Noel nie zechce: a ponieważ z natury była bardzo prawdomówna, martwiła ją myśl, że będzie musiała kłamać.
Wkońcu zeszła nadół i zastała już obydwoje w salo-