Strona:Joanna Grey.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miejsce spoczynku — tu myślę o matce mojej, której nigdy nie znałem... tu nieraz zbolały choć tak młody szukam spokoju...

HOLBEIN.

Którego nigdy nie zaznałeś — i nie znajdzie go artysta dopiero tu w dole — i tam w górze...

ALASTOR.

Co to artysta? już kilka razy słyszę, że mówią do mnie to dziwne słowo — lękam się tego wyrazu, sam nie wiem czemu?

HOLBEIN.

To lepiej byś nie wiedział — a był nim, jak ci, co wiedzą a nie są...

ALASTOR.

Mniejsza o to — (trzymając skrzypce) czy dobrze tak?

HOLBEIN.

Głowę trochę w prawo — tak — teraz spokojnie! (rysuje).

(wchodzi) GRABARZ.
(wpół pijany z łopatą, zataczając się)

Hej grajku wesoły! ustąp no z tego grobu...

ALASTOR.

Dla czego?

GRABARZ.

Bo na twojem miejscu kto inny chce spocząć — — kto inny co się upił... ale nie wódką, tylko życiem!... ustąp do stu piorunów, bo łeb ci łopatą rozwalę! ja tu mam grób kopać.

ALASTOR.

Tutaj? człowiecze! to moje najmilsze miejsce, gdziem sobie dumać przychodził, nawet to mi chcą zabrać...

GRABARZ.

Ustąp się mówię! tu muszę kopać... do koła same krzyże i kamienie!...

ALASTOR.

I ty skamieniały, co mnie wyganiasz z tego kąta, jedynego jaki mam na ziemi!... (ustępuje, grabarz kopie). O jak mi smutno... płakałbym jak dziecko u łona matki... szkoda tylko, że jednej rzeczy braknie...

GRABARZ.

Jakiej?