Strona:Joanna Grey.djvu/082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ALASTOR.

Cha! cha! matki...

GRABARZ.

Czego się śmiejesz! czy ze mnie, żem pijany? choć widzę jak słońce tańcuje z gwiazdami, jeszczem ćwik tęgi, ot jaką mam pamięć — tu przed laty piętnastu kopałem grób dla pięknej kobiety!...

HOLBEIN (rysując).

Ten puszczyk przywędrował w dobrą godzinę, wyśmienita głowa pijanicy...

ALASTOR.

Grób pięknej kobiety? (składa skrzypce).

GRABARZ (kopiąc).

Tak — umarła wcześnie — dwoje sierot po niej zostało — o! była piękna i młoda! ale nieszczęśliwa, bił ją mąż i nie szanował — —

ALASTOR.

Czy być może? biedna! to jej lepiej...

GRABARZ.

Nie! nie! widać żem pijany — nie bił ją — ale katował! nie darmo! czynił swoje rzemiosło.

ALASTOR (z krzykiem).

Jakie?

GRABARZ (wyrzuca rydlem głowę trupią).

Oto jej głowa? jak to jakie rzemiosło? była żoną kata!

ALASTOR.
(rzuca się na kolana chwytając trupią głowę)

O! matko moja!...
Kto mi powiedział, że tu grób twój o moja!... pocom tu co dzień biegał sierota? (zrywa się z dzikim śmiechem, do Holbeina). Słyszysz sądy Boże!... w sieciach piorunów na czarnem niebie leci chmura orłów, by roztargać świat!... trąby grzmią na ostatni dzień... łzy ciche błysnęły z podziemiów! na sąd! na sąd! na sąd! (ucieka z dzikim szałem).

GRABARZ.

On musi być pijany!