Strona:Joanna Grey.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

taniec szkieletów... (rysuje dalej). Ten prałat opasły i ta hoża panna tańcująca z szkieletem całą noc mnie męczyli — ale ta głowa źle leży! (przekłada trupią głowę na ziemi) a! nigdy dość studyów — żywych, ani umarłych... o głowo! czyja ty być mogłaś — pana czy niewolnika — piękności pełna, czy dumnie zadarta? mniejsza o to — czy tylko co dobrego zdziałałaś w tem życiu? (słychać głos skrzypców — z głębi wychodzi grając Alastor).

HOLBEIN.

A! to moje pacholę!... zawsze smutne i zawsze jak ptaszę spiewające na grobach... Po com go w świat wprowadził? Ktoby był myślał, że aż na Joannę oczy wzniesie — — ha — z męczennikami fantazyi trudna rada — orły patrzą w słońce lub na nic nie patrzą — — ten znikomy chłopczyna jest jak lilia, co nie wie o woni swojej, a duch jego strojniejszy od Salomona — jak te skrzypce brzmią między grobami — dawne wspomnienia moje zdają się zmartwychwstawać... ta Berta jasnowłosa, co już w mogile, za którą Hans młody szalał!... ten chłopiec serce mi roztapia — (zamyśla się, kiwa głową i łzę ociera).

ALASTOR.

A! witajcie mistrzu! nie myślałem was dziś tu zastać... (podnosi mu ołówek, który upadł).

HOLBEIN.

Dzięki mój chłopcze! (do siebie) więcej mi to daje pociechy niż Tycyanowi rycerskość Cezara — marność — marności! szkielety — tańcujcie! (do Alastora, rysując dalej). Mój chłopcze zkąd tobie, zamiast przy niedzieli tańcować z hożemi dziewczętami — zamiast użyć młodości twojej, włóczyć się ze skrzypcami między groby?...

ALASTOR.

Nie gniewaj się mistrzu — tam, śmieją się ze mnie — tam Londyn żywy przy kuflach, tu Londyn drugi wspanialszy — spokojny — i taki piękny w swoim spokoju!

HOLBEIN.

Siądźno na tym grobowcu, trzeba mi skrzypka grającego rysować do mego tańcu szkieletów. —

ALASTOR (siada na mogile).

Tu raczej — tu nie ma grobowca — ale to moje ulubione