Strona:Joanna Grey.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podobna z tą rozbujałą głową! nito z pierza, ni z mięsa! trzeba, żeby każdy żył według stanu w jakim się urodził — rozumielii[1] to starzy, dzieląc świat na kasty!

JOANNA.

Kasty?!

KSIĘŻNA.

Głupiaś! dla tego że ci ten mądry Roger powiedział przy matce (wykrzywiając się), że się „tylko z tobą“ przyszedł pożegnać, to sądzisz się być serenadą!...

JOANNA.

Semiramidą!...

KSIĘŻNA (uderza ją szpicrutem.)

A! tego nadto! masz! żebyś wiedziała jak matkę poprawiać — i pamiętaj mi o zielonej sukni — tak każę! natychmiast!...

KSIĄŻE.

Mylady to moja córka!

KSIĘŻNA.

Milcz! pamiętaj żeś był Darnlejem, że księciem Suffolk jesteś przezemnie! żem ja córka królowej Maryi, siostry Henryka ósmego co była wdową Ludwika XII., króla Francyi — i że mogę być królową!... (odchodzi).

KSIĄŻE.

Moja Joanno, wybacz żywości matki i ukoj łzy twoje! serce ojca za to podwójnie cię kocha! uwielbia!...

JOANNA.

Łzy? mój ojcze — ja nie płakałam, niepojmuję kobiet, co dla lada drobnostki łzy świętokradzko przelewają — tylko w wielkich chwilach płakać mogę — a do tego postępowania przywykłam, może zasłużę na lepsze z czasem — płakać, nie mam czego, od tego moja biedna filozofia. — (odchodzi, zasłona spada.)



  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – rozumieli.