Strona:Joanna Grey.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ODSŁONA II.




JOANNA (sama)
(przy krosnach, rozmawia haftując, to przestając.)

Ostatnie wieści od dworu takie smutne — mój biedny kuzyn Edward co dzień słabszy — takie wiotkie i wątłe ciało, a duch w niem potężny rozrasta się i rozsadza swoją lepiankę!... a! gdyby on żyć mógł!... cała w nim nadzieja nasza — cała wolność myśli w Anglii na nim spoczywa — gdyby go brakło... boję się w przyszłość poglądać! Jakże patrzeć w obraz przyszłości po tamtej stronie grobu tego, kogo się jak brata miłuje!... (zalewa się łzami i milczy długą chwilę.) Dziś Marya Tudor na tronie — jutro zadymią stosy i krwi strugi popłyną, całe rusztowanie lat dwudziestu runie na głowy biednego narodu! a Elżbieta? ta istota z żelazną wolą jest sfinksem dla mnie — wiem tylko że sfinksem bronzowym, pełnym swego ja, bez czucia! obie nieszczęśliwe! a dziwne! cały urok nieszczęścia, całą aureolę sieroctwa swego same zniweczyły, i są odpychające! cała złość Henryka ósmego tętni w ich żyłach! w obu siostrach królewskich, nieszczęście zamiast je podnieść, złość tylko wyrobiło — jedna rdzy, druga naciągnęła grynszpanu!... ale za co one mnie nienawidzą!? czułam ostatni raz u dworu nienawiść Maryi ku mnie, aż płonęła od niej jak gorące żelazo. — Elżbieta wciąż kąsała mnie swymi przycinkami, i byłoby mi się na płacz zebrało, gdyby nie poeta Ferrers, na którego król mrugał i odcinać mu się za mnie kazał — aż wreszcie sam król odciął się za mnie, aż była cisza. — Za głupia jestem by módz się odciąć za siebie, a ludziom trzeba pokazać czasem, że się ma zęby, inaczej kąsają bezkarnie — niestety! przekonałam się o tem... a ja im się tak składam we wszystkiem — czegoż chcą odemnie?...
(wchodzi) MISTRESS TYLNEY (całując w rękę Joannę.)