Strona:Jerzy Szarecki - Na pokładzie Lwowa.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spaniem lepiej dać spokój — kara dwie godziny stania na salingu[1], „jak w banku“.
Lecz fale tak cichutko szemrały za burtą, tak łagodnie poklaskiwały kliwry nade mną, że znów głowa zwisła na piersi. Już nie próbowałem jej podnieść — i tak tu żadnego statku nie spotkamy — zaświtała leniwa myśl w sennej głowie.
Półdrzemiąc, kołysany równomiernym oddechem oceanu, unoszącym rytmiczne wgórę lśniące w poświacie księżyca pieniste grzbiety fal, nuciłem w głębi duszy piosenkę naszego starego bosmana: »Żagle łopoczą na masztach i fale szumią za burtą. W ich szmerze, w ich szumie słyszę wyraźnie... Kochanki płacz, co została tam, hen, wśród zieleni tych pagórków ojczystych, co już giną woddali... Sznury fal szumiących, pienistych oddzielają mnie od nich.
„Bywaj mi zdrowa, kochanko, nie płacz, jak ja nie płaczę, łzy otrzyj i oczy swe cudne skieruj na morze, skąd nowy płynie okręt, a z nim nowy kochanek. Zapomnij, jak ja zapomnę, nową miłością zapałaj i głowę kochanka marynarza z okrętu, co płynie naprzeciw, do ciepłego, żarem płonącego łona przyciśnij. Bądź zdrowa! Zapomnij!

„Żagle łopoczą i fale szumią...

  1. Saling — jedno z najwyższych miejsc na maszcie, coś w rodzaju bocianiego gniazda.