Strona:Jerzy Szarecki - Na pokładzie Lwowa.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„W ich szmerze, w ich szumie znów słyszę...
„Nowych kochanek zaklęcia miłosne, pieszczot czar i obietnice rozkoszy wciąż nowych.
„O kochanki, kochanki moje!
„Morze szumi za burtą i stalowo, zimnym połyskiem świecą fal grzbiety.
„Nowe porty oczyma duszy widzę i czuję już ich tchnienie, tchnienie szynków, zła i rozpusty.
„Porty, porty, zła siedliska i zbrodni!
„Kiedyż przestanę obijać się w spelunkach waszych i w ciemnych zaułkach czekać, aż nałożnica przygodna grosz ciężko zapracowany zabierze i przepije z innym?
„Morze, morze szare, kiedyż przestanę kołysać się na grzbietach twych fal pienistych, wiatrem pędzon w krainy wciąż nowe, kiedyż znajdę śmierć wreszcie wśród wód twych rozległej płaszczyzny, wśród fal twych zimnych, szumiących?
„Kochanki moje różnych ziem, różnych portów, kiedyż tulić mnie przestaniecie w ramionach swych miłości niesytych?
„Kiedyż przestanę zabójczo, krwawo pracować na morzu, kiedyż przestanę zabójczo i krwawo hulać na brzegu — życie, życie me twarde i słodkie?!
„Kapitanie, kapitanie, panie i władco na morzu, czy dobrze kierujesz okrętem?