Strona:Jerzy Szarecki - Na pokładzie Lwowa.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głową i rysowanie planów ożaglenia i olinowania statku. Lin grubych, cienkich, bardzo cienkich, smolonych, niesmolonych, stalowych, konopnych, manilowych jest na statku mnogość niezmierna, a trzeba wiedzieć dokładnie, gdzie która jest, do czego służy, przez jakie bloki przechodzi, jak się nazywa? To samo dotyczy nietylko lin, ale wszystkich wogóle rzeczy i przyrządów, na pokładzie się znajdujących.
Na zajęciach praktycznych schodzi czas do godziny szóstej, o której dają kolację.
Moja wachta zjada kolację za piętnaście szósta, a już o szóstej obejmuje znów służbę.
Dwie godziny służby mijają niepostrzeżenie.
Szkafutowy wybija ósmą i oto już gwizdek bosmana wzywa do modlitwy wieczornej: „Wszystkie nasze dzienne sprawy“, „Rota“, opuszczenie bandery i... rozejść się!
Mrok zapada. Wschodzi księżyc i ukazują się gwiazdy.
Teraz rozpoczyna się nocne życie na „Lwowie“.
Uczniowie trzeciego i drugiego kursu służbowej wachty wyciągają sekstansy i chronometry. Obserwacje astronomiczne.
Zboku wygląda to tak: „astronomy“ stoją grupkami po dwóch, jeden z nich patrzy przez sekstans