Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Słuchaj, mały, opowiedz mi trochę o twojej mamusi.
— O, bardzo chętnie, monsieur — ożywia się malec — nie mam nikogo, komubym mógł opowiadać o mojej kochanej zmarłej mamusi. Ładna i dobra była moja mamusia. Smutna tylko bardzo, płakała często. Weźmie czasami te buty w ręce, popatrzy na nie i płacze. Pytałem się, czemu płacze, gdy patrzy na buty. Nie odpowiadała nic. Brała mnie tylko w ramiona i tak płakała, płakała.
Smutna była mamusia, ale dobra. Ot, źle tylko, że upijała się często. Czy to bardzo źle, monsieur, gdy się matka upija? Tłumaczyła mi zawsze, że pić musi, bo wtedy zapomina o zmartwieniach. A dużo miała mamusia zmartwień. Zawsze jakieś awantury z gośćmi. Do mamusi często przychodzili goście. Panowie. Czasami nawet bardzo eleganccy panowie. Mamusia zamykała mnie wtedy zawsze w komórce obok pokoju, w którym mieszkaliśmy. Gniewało mnie to nawet trochę. Dlaczego ja też nie mogłem bawić gości? Wszak już jestem dorosły — nieprawdaż, monsieur?
Dobra była dla mnie mamusia, chociaż nie puszczała mnie do gości. Chodziliśmy z nią czasami nad morze, i mamusia, pokazując mi dym tam, gdzie niebo styka się z wodą, mówiła: „Patrz, oto płynie twój tatuś.“ Opowiadała mi nieraz o moim tatusiu. Piękny był mój tatuś, wysoki taki i silny. Marynarz. Bardzo lubiłem te przechadzki z mamusią nad morzem. Panowie tylko różni dokuczali nam bardzo. Wołali za nami: „Patrzcie, idzie ta z Matelot z nieletnim” Mamusia wtedy płakała. Ja też bar-