Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

powszechne powstanie ludności tatarskiej. A gdy będę miał Krym w swojem ręku, rozwinie się nad nim i załopocze na wietrze czerwono-biała bandera!
Nagle przed korsarzem wyrosła postać „szczeniaka“.
— Co tu robisz? — spytał go gniewnie groźny kapitan. — Poco się kręcisz po pokładzie? Kazałem ci przecież iść precz ze statku.
— Mam prośbę do ciebie, kapitanie — wyjąkał malec. — Pozwól mi zostać z sobą na statku.
— Powiedziałem ci już raz — rzekł surowo korsarz — że zostałeś wypisany z listy załogi. Niema dla ciebie miejsca na pokładzie.
W oczach chłopca błysnęły łzy.
— Nie mogę, nie mogę odejść od ciebie, kapitanie — zapłakał.
Groźny kapitan zmierzył go piorunującem spojrzeniem.
— Idź precz! — krzyknął z wściekłością — zejdź raz nareszcie z moich oczu!
Chłopak zbladł.
— Nigdy stąd nie odejdę — rzekł głucho — chyba, że mnie zabijesz, kapitanie.
— Rozkazu nie słuchasz, szczeniaku!? — spytał przerywanym wściekłością głosem groźny kapitan. — Ja tu rozkazuję na pokładzie. Idź precz, mówię ci!
— Ojcze! — załkał mały — nie odpędzaj mnie!
Skurcz bolesny wykrzywił twarz groźnego kapitana.
— Gadzino! — ryknął nieswoim głosem — czy zawsze będziesz stawać mi na drodze do celu?!