Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rzających do wzniecenia powstania Tatarów na Krymie.
Wzrok, ciężki, zamyślony, przeniósł z nad mapy na twarz chłopca.
I raptem ożywiła się twarz kapitana, zamyślone oczy błysnęły wspomnieniem, zmarszczka utworzyła się błyskawicznie na czole. Drgnęła ręka, spoczywająca na stole. Coś przypomniały mu te czarne oczy chłopaka, ta ciemna czupryna, zwisająca na czoło, ta twarzy łagodna matowość. Jak wicher naleciały wspomnienia cudnych nocy, pełnych światła księżyca, zapachu mimozy i szmerów fal, łagodnie szumiących gdzieś wdole, do których szepty wyznań miłosnych mięszały się drżące.
Prędko opanował się groźny kapitan. Wspomnienia przemocą woli twardej odrzucił precz od siebie. Wzrok surowy utkwił w oczach chłopca.
— Na statek chcesz się zaciągnąć? — zapytał.
— Tak, panie — odrzekł malec — drżąc pod stalą spojrzenia groźnego kapitana.
— Dobrze więc, zapisany zostaniesz na listę załogi. Kucharzowi przy garnkach pomagać będziesz. Bosman cię zaprowadzi do niego. Idź już!
Wślad za bosmanem i malcem podążył ciężki wzrok kapitana.
— Jakże podobny jest do niej ten szczeniak... — bezwiednie wyszeptały nagle skrzywione boleśnie usta korsarza.




Wśród rondli, garnków, zaduchów kambuza i przekleństw kucharza potoczyło się teraz życie chłopaka. Nawał nowych wrażeń i myśli ogarnął duszę chłopca