Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mój synu maleńki, śpij snem krzepkim, snem mocnych, i niech ci choć we śnie się zdaje, że świat jest dobry i piękny, że miłość na ziemi panuje i niema zła i ciemnej, ponurej ulicy.
Rankiem, gdy oczki otworzysz, myślą twą pierwszą niech będzie myśl o zemście.
Śpij, mój synu jedyny, śpij, dziecino ma złota.“
A gdy zasypiał jej synek maleńki, wychodziła dla chleba z domu na ulicę, gdzie czekał już na nią „towariszcz“ i gdzie z szynków leciały dźwięki harmonji, odgłosy orgij, bójek i przekleństw.




Przez zatłoczone ulice rosyjsko-chińskiego miasta Inkou przedzierał się w kierunku portu mały chłopak lat około ośmiu.
Ubrany nędznie, mizerny i drobny w porównaniu z krępemi postaciami tragarzy Chińczyków i rosłych marynarzy rosyjskich — ginął poprostu w olbrzymim ich tłumie.
— Ej, kudy tak priesz, towariszcz detyna? — pytały go potężne brodate postaci drabów portowych, gdy w pośpiechu, z jakim szedł, trącał je gwałtownie łokciami.
Nie zwracał uwagi na te pytania, nie widział otaczającego go tłumu, jedną tylko myślą zajęty: „czy nie odszedł jeszcze ten statek, którego z matką swoją szukał już od roku po wszystkich portach Chin i Rosji?“
Długo, długo i żmudnie trwały te poszukiwania, okręt, którego szukali, był dla nich nieuchwytny, zjawiał się niespodzianie w jakimś porcie, parę go-