Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gdzieś tam daleko, gdzie szumią stalowo-szare fale Bałtyku, gdzie ludzie odmawiają takie same modlitwy, które słyszał tam w ciemnościach z ust tej kobiety, która go na kolanach trzymała, ale gdzie jes- dokładnie ta ziemia, jak wygląda i jak do niej się dostać, nie wiedział.
Zatarł się w pamięci jego ten okres czasu, który dzielił życie jego wśród grzmotów kilofów od tej chwili, gdy zaśpiewały mu w uszach wichry morskie i zaszumiały fale. Miał już wtedy lat dwadzieścia, gdy stojąc w Odesie na stopniach schodów Riszeljowskich i obejmując stęsknionem spojrzeniem bezmiary wód morza Czarnego, poczuł potężny poryw myśli, co się zrodziła tam w tem piekle, z którego wydarł się wreszcie.
Wielka to była myśl, z miljona różnych się składająca. A podstawą, fundamentem niezłomnym tej myśli było przekonanie, wpojone w niego tam w tym mroku słowami, powtarzającemi się tak samo często, jak uderzenia kilofów, że Ojczyzna nie zginie, że zrzuci okowy i znów będzie wolna.
I pod akompanjament wichrów morskich i ryku fal wzrastała, coraz wspanialszą i potężniejszą się czyniła myśl. Gdy tam daleko, nad brzegami zimnego Bałtyku inni wywalczać będą wolność Ojczyźnie, on tutaj w skwarze słońca południa wykuwać będzie tej ojczyźnie potęgę, aby dźwignąwszy się z wiekowego snu, odrazu silną i mocarną się stała.
Jak dokonać tego, nie wiedział jeszcze. W pierwotnym, nieokrzesanym jeszcze jego umyśle zaświtała myśl, że dla dokonania dzieła jest potrzebne narzędzie, a narzędzia jeszcze nie było, był zaledwie surowy