Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

każe mu napis, na ścianie skalnej ręką jego wyryty, i umrze wtedy spokojnie, pewny, że wielkie dzieło rozpoczęte przez niego, do końca przez następcę doprowadzone zostanie.
Czyż ustoi człowiek rozumny, mędrzec, przed pragnieniem dokonania tego, co mu umierający pustelnik przed śmiercią swą dokonać nakaże? Czyż nie spełni ostatniej jego woli? Czyż nie uzna celu jego życia całego za cel godny i siebie?
Cel, do którego droga tak jest miła dla człowieka mądrego!
Droga, w czasie przebywania której będzie on ciągle samotny wśród tłumów ludzi, samotny, zamknięty w sobie wraz z myślą genjalną, potężną, którą mu umierający w spuściźnie zostawi!
Przyjdzie taki człowiek i dokona tego, na co już jemu, umierającemu pustelnikowi, sił i czasu zabrakło.
Obłąkane i straszne oczy ma ten starzec, wśród orłów, żmij i wichrów górskich żyjący. Obłąkany ich wyraz znika tylko wtedy, gdy pustelnik, wybrawszy z sideł pojmaną zwierzynę górską, siada na skraju przepaści i, wzrok swój w dal morską kierując, rozmyśla o dziejach swego życia.
Nie wie starzec, gdzie się urodził, kto był jego ojcem, kto matką. Osłabła już pamięć, osłabła od pewnego momentu życia, i myśl jego, potężna ongiś, której porywy, przyobleczone w formę rozkazu, stanowiły prawa dla garstki ludzi, rzuconych losem pod jego władzę, zmieniały się dla nich w życie lub śmierć.
A może nie osłabły myśli jego, tylko nurt swój rwący nagle zmieniły, potoczyły się innem korytem