Strona:Jerzy Szarecki - Groźny kapitan.pdf/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Z pokładu tego chińskiego brygu Jerzyk często przysyła długie listy do pani Zosieńki. Zaklina ją, by porzuciła męża, którego nie kocha, i przyjechała do niego. Po każdym liście od Jerzyka pani Zosieńka jest smutna i przesiaduje długo z synkiem koło otwartego okna, skąd roztacza się widok na morze. Koło usteczek jej tworzy się bolesna zmarszczka, a w oczach ukazują się łzy. Nikt oczywiście tego nie widzi, przy ludziach pani Zosieńka jest zawsze wesoła. I dopóki synek jest zajęty podziwianiem baranków na powierzchni morza, pani Zosieńka wpatruje się w daleki widnokrąg, za którym, być może, żegluje chiński bryg „Chinsura“, i przypomina sobie i rozważa po raz tysiączny tragedję swego życia. A gdy już przemyśli wszystko od początku do końca, stawia sobie w duszy pytanie, czy ma słuszność, postępując w ten sposób? I stawiając to pytanie, już zgóry zna swą odpowiedź.

Pan Filipski, mąż pani Zosieńki, jest starszy od niej o trzydzieści lat. Nic w tem niema dziwnego, jeżeli się weźmie pod uwagę fakt, że pan Filipski, nim został mężem pani Zosieńki, był jej ojczymem. Swą pierwszą żonę pan Filipski kochał ogromnie. Kochał prawdziwie. Kocha ją jeszcze i teraz. I często w ciemne burzliwe noce, gdy jesienny wiatr głucho wyje za oknem, a bałwany z hukiem ponurym tłuką wściekle w pale portowe, pan Filipski, odchodząc od łóżeczka pani Zosieńki, mówi do niej złym szeptem przez zaciśnięte zęby:
— Ty mała gadzino, wiem, że mnie nie kochasz, wiem, że mnie nienawidzisz, ale i Ty wiedz, że cię