Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tylko taka baletnica mogła skoczyć w podobny sposób, między miljon przedmiotów tłukliwych i płynnych, jak śmietanka, kawa i herbata i niczego nie stłuc, niczego nie zaczepić, niczego nie wylać. Pośrodku stołu stanęła teraz jak posąg, z wyraźną kokieterją pozwalając się podziwiać. Sasza nie łasowała nigdy, nie brała udziału w charcich, rozbójniczych nieraz wyprawach kuchennych. Taki SOKÓŁ mieszaniec, np. potrafił z rozpalonego blatu kuchennego brać w pysk garnuszek kipiącej śmietanki, zanieść go w krzaki i, poczekawszy aż ostygnie, końcem pyska wysączyć ulubiony nektar. Mleka nie lubiał cwaniak, tylko śmietankę. Brał tak samo słoiki z konfiturami i jaja z kurnika.
Pożegnalny bal w Strutynie, zakończył się nawet dzięki tym zbójom, fatalną katastrofą. Towarzystwo tańczyło w salonie ochoczo, nawet bardzo ochoczo, bo np. kotyljon odbył się pod znakiem: „panowie na koniach!!!“ (i rzeczywiście wjechali panowie konno oklep na salę i stanęli obok swoich danserek — podziwiało się wtedy niemało, nawiasem mówiąc, mądrość koni, ewolucjonujących swobodnie i ostrożnie po gładkiej posadzce w takt muzyki!) Bufet był rozstawiony na stołach w jadalni. Nagle gruchnęła hiobowa wieść: bufet znikł!
Istotnie charty weszły przez otwarte okna i zjadły i wyniosły wszystko, nawet torty, nawet foury i kanapki, a tylko owoce patrzyły ze swoich