kołdra etc. Łgaliśmy jak z nut w obronie niewinności panieńskiej, ale to nie pomogło. Ciągali nas po sądach i śledztwach bez końca, tak, że jeśli jest jaki święty, któremuśmy mąk piekielnych życzyli, to właśnie ówże św. Korbinian, chyba pomyłkowo ukanonizowany. Na szczęście przygotowania do procesu trwały długo, tyle akurat, ile nam było potrzeba, aby chlubnie skończyć naszą Akademję i wrócić do domowych pieleszy.
Dopiero znacznie później, już bezpiecznie, w kraju, dowiedzieliśmy się, że zapadł wyrok zaoczny skazujący nas za świętokradztwo na 5 miesięcy więzienia. Nie było żartów wtedy w bogobojnej Bawarji! i żaden z nas nie mógł się aż do czasu wielkiej wojny, w tym uroczym zakątku pokazać. Dziś może tam osadzono jakiegoś nordyckiego Perkuna, na miejsce tak niewinnie sponiewieranego przez nas św. Korbiniana i niktby nas już nie ścigał o honor świętego biskupa, ale cóż? Panna Greta pewnie od tego czasu wnucząt się już doczekała i myśmy się postarzeli — pocóżby się miało wracać do Freising i za co — ?
Z inną Gretą, też się nielepiej udało. Była to blondyneczka z zabawnym noskiem zadartym i pracowała jako ekspedjentka w sklepie z maszynami do szycia, niemieckiej marki „Adler“. Nie