Strona:Jerzy Strzemię-Janowski - Karmazyny i żuliki.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Skąd miał czerpać chart inteligencję?!? Gazet nie czyta, ludzi nie widuje, węch wszelki zabija w nim amoniak stajenny (dlatego może chart niema węchu?) i — niema głosu. Najważniejsze czynności, gonitwy, dopadanie zwierzyny — odbywa chart w zupełnem milczeniu. Tylko w salonie, na kanapie, umie drań skomleć żałośnie i grymasić...
Moje charty przeważnie nie odstępowały mnie na krok i z czystem sumieniem wyznam, że były to psy najmądrzejsze i najwierniejsze, jakie miałem. A był ich legion, bo od dziecka chowano mnie w kulcie konia i charta. Z tego legionu wyróżniają się jednak w mej pamięci czterej tylko arystokraci, wysokiej krwi Barzoje syberyjskie: SASZA, SERGIEJ, BORYS I BOY, oraz jeden mieszaniec, t. zw. podolski chart, brzydki jak noc, a mądry jak Salomon. (Znowu ten Salomon! Nawiasem mówiąc, powątpiewam zawsze o owej przysłowiowej mądrości Salomona, bo jakże mądry człowiek brałby sobie na kark, tak jak on, aż 300 żon?!?)
Mój bezżenny mędrzec nazywał się SMYK. Kobiety go nie obchodziły, tak dalece, że w pewnych okresach kopulacyjnych, kiedy nie można np. ryzykować charta, nawet za lisicą, bo zdarza się często, że galant pies, doszedłszy lisicy, nie rusza jej — Smykiem można było zawsze szczuć, Smykowi była taka kalendarzowa galanterja najzupełniej obca. Nie był on anachoretą — owszem, zabawiał się foxterrierkami i na wiosnę i jesień,