Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/418

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
X

Lecim i lecim, — dech się we mnie ścinał;
Dzień wówczas ledwie bielić się zaczynał,

370 
Poznać nie mogłem, w jakie pędzę strony;

On leciał, leciał, pianą ubielony.
Ostatnim dla mnie już głosem człowieka,
Com go naówczas zasłyszał zdaleka,
Był ten sług podłych śmiech dziki, nieznośny,

375 
Co jeszcze z wiatrem doleciał mię głośny.

Wścieklem się rzucał, twarz ku nim skierował,
Gryzłem ten rzemień, co mi kark krępował,
I choć ból straszny całą krew mi ścinał,
Wzniosłem się napół i lżąc ich przeklinał.

380 
Nie wiem, czy koń mój, takim pędząc lotem.

Klątw mych nie zgłuszył kopyt swoim grzmotem.
Myśl ta mię trapi, gdyż się zemścić chciałem, —
Zemściłem później całym zemsty szałem.
Niema tam, niema i jednego złamku

385 
Mostów, bram, zapór, baszt i murów zamku:

Wszystkom rozorał, wszystko zburzył, skrwawił,
Na polach jednej trawki nie zostawił,
Chyba, że gdzieś tam z gruzów się wyciska,
W miejscu głównego murów tych ogniska.

390 
Stokroć przejść można plac tej rzezi sławnej,[1]

A nie zamarzyć nawet twierdzy dawnej!
Gmach się ten w oczach mych z wieżami palił,
Z grzmotem rozpękły mur po murze walił,
Z czarnych, gorzących dachów miedź stopniała

395 
Naokół deszczem parzącym się lała;

Największą siłę z najgrubszym ogromem
Starłem silniejszym zemsty mojej gromem.
Nie, — nie myśleli oprawce zuchwali,
Gdy mię, jak błyskiem, na tę śmierć posłali,

  1. w. 390. plac tej rzezi sławnej — Tego określenia niema u Byrona, i rzeczywiście takie określenie nie byłoby stosowne w ustach opowiadającego Mazepy.