A z której przecież w takiej mężów rzeszy[1]
Najnabożniejszy nawet się nie cieszy.
»Byłem ja wówczas w samym lat mych kwiecie.
Mogę otwarcie pochwalić się, panie,
Że czyto w wyższym, czy też niższym stanie,
W tem, co tu młodych czyni tak dumnemi,
Nikt się z zalety nie mógł równać memi:
I nie tak, panie, jak dziś wyglądałem;
Tak niegdyś gładkiem było czoło moje,
Jak dziś jest zrytem przez czas, troski, boje,
Co tak pierwotny z niego wyraz zdarły
Że nikt mię pewno z własnych sióstr i braci
Jużby nie poznał w dzisiejszej postaci.
Kwitnął mi jeszcze wiek mój młodociany,
Kiedym tej strasznej w sobie doznał zmiany;
Nie zmogły przecież ni męstwa, ni siły;
Inaczej, bez tej dzielnej, twardej mocy,
Nie byłbym dzisiaj wśród tej czarnej nocy,
Pod gołem niebem, w głębi dzikich lasów,
»Postać Teresy — ach! widzę ją jeszcze...
W tej chwili nawet z jej widmem się pieszczę,[2]
Zda się, że w mroku owych drzew przepływa...
Tak-to pamiątka serca żywą bywa!