Oni mię zwą szaleńcem, obłąkańcem... czemu?
Ach Leonoro! na to nie rzeczesz Ty słowa?
było, zaiste, serca mego obłąkanie
Do szczytu, gdzie ty stałaś, śmiałe nieść kochanie,
Znałem mój błąd i czułem kary los zacięty[2]
Nie przeto mniej dotkliwie, żem cierpiał niezgięty.
To przestępstwo, żeś piękna, że ja oczy miałem,
Ten grzech płacę niezbożnym od ludzi rozdziałem;
Tem bardziej twe obrazy w mem sercu rozmnożą.
Fortunna miłość, syta, stygnie na ostatku, —
Gardzeni są stałymi; to ich przeznaczenie,
Czuć w nędznem sercu wszystkie czucia, prócz niestatku,[3]
Jak rzeki karmią morze śród wieczystych biegów;
Lecz ocean łez moich nie ma dna, ni brzegów.[4]
Nademną — słyszysz? — tłumny wrzask, okrzyki wściekłe
Dusz obłąkanych, smutnych mieszkańców więzienia,
I te pół wymawiane klątwy, złorzeczenia.
Dręczyciele, wścieklejsi niż ci, co w niewoli,
Tak się radzi pastwicie nad duszą schorzałą?
I bawiąc się katownią w nieludzkiej swywoli,
- ↑ w. 50. lecz tym szałem rażona nie była mi głowa — zdawałem sobie dobrze sprawę z szalonych uczuć mojego serca.
- ↑ w. 51 i 52. czułem.... żem cierpiał — w oryg. czas teraźniejszy.
- ↑ w. 59. W oryg.: »aby rozpadły się wszystkie inne uczucia, prócz tego jednego (miłości), a wszystkie namiętności zlały się w tę jedną«.
- ↑ w. 62. ocean łez — w oryg. tylko: »mój«, t.j. ocean miłości.