Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/357

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zwolna nad okiem drżącą ciągnie rękę,
Jakgdyby swoję chciał ukrywać mękę,
Kiedy wtem Hugo dłoń okutą wznosi,
Ojca o wolność przemówienia prosi, —

225 
A gdy ten milczy, ozwać się nie wzbrania,

Rzecze: »Nie bojaźń do tych słów mię skłania.
Widziałeś nieraz, jak na polu chwały
Krwią twoich wrogów zbroczałem się cały,
I jak ten oręż w każdej działał walce,

230 
Który mi twoi wydarli służalce.

Dłoń ta w twej sprawie więcej krwi przelała,
Niż twój kat z mego wytoczy jej ciała.
Dałeś mi życie i odbierz je, panie,
Żadnych ja dzięków nie składam ci za nie.

235 
Dar ten był źródłem ciągłego cierpienia,

Wszystkie mi krzywdy matki przypomina,
Zdeptaną miłość i hańbę imienia,
Smutne, okropne dziedzictwo jej syna.
Lecz grób ją schłonął — w którym już niezwłocznie

240 
Ten syn jej, a twój współzalotnik, spocznie...

Wiecznie tam będą z swych mogił świadczyły
Krwawe łzy matki, moja krew przelana,
Czem tu dla ciebie wszelkie węzły były,
I czułość ojca i miłość młodziana![1]

245 
»Skrzywdziłem ciebie, — słuszna zemsta, kara —

Krzywda to tylko krzywdę odpłaciła.
Ta nowa, druga dumy twej ofiara
Mnie, jak wiesz, wprzódy przeznaczoną była.
Ledwieś ją ujrzał, uwielbił jej wdzięki,

250 
Jużeś niegodnym uznał mnie jej ręki,

I tak mię podłym wyszydzałeś rodem,
Jakgdyby nie był zbrodni twej dowodem.
Nie mogłem wprawdzie, zbyt nisko zrodzony,
Do świetnej Estów zasięgać korony,

  1. w. 244. miłość młodziana — odnosi się do wiarołomnej miłości Azona do kochanki młodych lat, Bianki.