Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
605 
Los będzie twój czarny, czarniejsza od niego

Twoja nieśmiertelność złego!«

Alp spojrzał, zoczył na tarczy księżyca
Obłok, o którym wspomniała dziewica;
Lecz serce w grzechu przestrogę odpycha,

610 
Bo niem rządziła nieugięta pycha,

Jedyna jego namiętność fałszywa,
Co wszystkie inne jak potok porywa.
On ma o litość błagać! — on, syn pychy,
Ma się ustraszyć słów dziewczyny cichéj!

615 
On, obrażony, miałżeby poślubić[1]

Zbawić Wenetów, gdy zaprzysiągł zgubić?
Nie, — choćby obłok ten był piorunowy,
Niech piorun bije! — nie uchyli głowy.

Alp jej nie daje żadnej odpowiedzi,

620 
Tylko na obłok pogląda i śledzi,

Jak rychło wiatr go przepędzi; już prysnął..
Księżyc mu w oczy całą pełnią błysnął.
»Choć mi — zawołał — wróżysz przyszłość groźną,
Ja się nie mogę zmienić, — już za późno!

625 
W burzy pozioma nachyla się trzcina,

Drzewo się złamie, ta się znów odgina;
We mnie Weneta zapragnął mieć wroga,
Niechże więc ginie! Lecz ty, moja droga,
Nie wracaj do nich! idź, uciekaj ze mną!«

630 
Spojrzał, wtem znikła jako mara senna, —

Tylko tam stoi kolumna kamienna...
Czyli się we mgłę zmieniła nadziemną?
Poszła skróś ziemi? — Daremnie oczyma
Śledził, wie tylko że już nic tam niéma.

  1. w. 615. poślubić, — przysiąc, złożyć ślub.