Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
500 
I jeszcze róża na jej licu była,

Lecz dojrzewając, blask farby zgasiła;
Ale gra życia dziś jej ust nie pali,
Znikł uśmiech, zbladła krasa ich korali.
Spokojne morze ma błękit uroczy,

505 
A mniej błękitne jak Franczeski oczy.

Ale te oczy, niegdyś promieniste,
Jak fale morza chłodne są, choć czyste.
Postać jej cienkim rąbkiem osłoniona,[1]
Z pod rąbka świeci cudna białość łona;

510 
Przez rozwiane czarne włosy

Spadającej do stóp kosy[2]
Widać krągłe jej ramiona!
Nim Alp odpowiedź posłyszał, w nim oko
Utkwiwszy, rękę podniosła wysoko;

515 
A ta tak była przeźroczysto lśniąca,

Że skroś jej mógłbyś przejrzeć blask miesiąca.

XXI

»Przychodzę z mogiły do ciebie, mój miły,[3]
By moje przestrogi mnie z tobą zbawiły.

  1. w. 508. rąbkiem — koszulą.
  2. w. 511. kosy — warkocza.
  3. w. 517. przychodzę z mogiły — Korsak, zasuggerowany wiadomością, wynikającą z dalszego ciągu tekstu, tłumaczy I come from my rest (t.j. przychodzę z miejsca mego spoczynku) — »z mogiły« i w ten sposób stwarza nieistniejącą u Byrona niekonsekwencję, że Alp bierze marę za rzeczywistość; przytem rozprasza się zupełnie tajemniczy nastrój, jaki panuje w poemacie Byrona. Pozatem cały ten ustęp jest przepięknem w rytmie i wierności tłumaczeniem. Druga przemowa (od w. 583—606) nie jest już tak wierna w oddaniu rytmu, i wogóle w swojej rytmicznej budowie jest jakgdyby pierwszym rzutem, który Korsak dopiero później miał wykończyć, gdyż w przeciwieństwie do wielkiej rytmiczności jego przekładów ustęp ten ma silne usterki pod tym względem.