Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ile wlazło, aby tylko „rozproszyć ciemności, w których brodził umysł prostacki“.
Tu Fu Wang znalazł się za bramą wioski.

II.

Fu Wang siedzi na stromem urwisku, prawie zupełnie ukrytem wśród młodych świerków.
Jest tu cicho. Powietrze dyszy świeżością i wonią drzew. Cień chłodny zabezpiecza przed upałem. Siedzącego najbystrzejsze nawet oko nie dojrzy. Zato on ze swego ukrycia widzi wszystko. Więc widzi szeroką, srebrzystą wstęgę rzeki Lin, a przy jej brzegu wielki prom. Na prom wchodzą ludzie, całe gromady niebiesko ubrane, z koszami i zawiniątkami w rękach. Aż tu słychać wesoły gwar ich głosów, okrzyki, śmiechy, grube klątwy. Lud nie boi się ani nie wstydzi najsprośniejszych, najplugawszych słów, jak nie brzydzi się nawozem. Widać, jak wieśniacy chcą wpędzić na prom konia, który się opiera. Ciągną go za pysk, pchają, biją, ale zwierzę wciąż uparcie się cofa i w żaden sposób nie daje się na prom wpędzić. Już się zebrało całe koło gapiów, którzy, przygląda-