Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dziewczęta wstały i z wesołem chichotaniem przysięgły zimnemu Linowi czystość do śmierci.
Jasny od księżyca Lin przysięgi wysłuchał.
Minęło kilka lat. Żadna ze związku Czystych do śmierci, a było ich dziesięć, zamąż nie wyszła. Były jeszcze bardzo młode.
Tylko Woń Wiosny...
Nie, zamężną też nie była, broniła się przeciw temu, jak mogła, ale ojciec niewiele sobie z tego robił i zapowiedział córce stanowczo, iż zamąż iść musi. Nie było żadnego powodu, dla którego miałby obrażać zacnego i szanownego człowieka, którego synowi zaręczył Woń Wiosenną, ledwie na świat przyszła. Swojej czerwonej karty on nie cofnie. Dla kaprysu głupiej dziewczyny miałby stracić twarz?
Jak to się często dzieje, nie w samych zresztą Chinach, postanowiono w razie oporu użyć przemocy.
Woń Wiosenna próbowała uciec, ale ojciec, przewidziawszy to, ustanowił nad nią dozór tak ścisły, że mowy o ucieczce być nie mogło. Uważano na każdy ruch dziewczyny, czuwając nad tem, aby się w rozgoryczeniu nie tar-