Strona:Jerzy Bandrowski - Szkarłatna róża.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

które do tego stopnia obrażają uczucia religijne ludzi tutejszych, iż oni wolą płacić, i to sumy nawet duże, aby tylko uniknąć rzeczy ich zdaniem bluźnierczych. Tak na przykład ludzie niżsi, chcąc uzyskać pieniądze od Hindusów, wychodzą na pastwiska, gdzie grożą, że ich krowom poobcinają ogony. Według naszych praw byłoby to tylko lekkim oszpeceniem zwierzęcia, według ich pojęć jednakże jest to hańba zadana ich religii. Ilekroć mahometanie dopuszczą się wobec swych sąsiadów hinduskich czegoś podobnego, wynika wojna, nas jednak oni się boją, bo mamy nad nimi przewagę, i dlatego żołnierze śmiało mogą groźbą obcięcia krowom ogonów wymuszać znaczniejsze nawet opłaty. Można też pieniądze zdobyć w sposób jeszcze łatwiejszy. Nas białych bramini uważają za nieczystych. Nawet gdy cień nasz padnie na bramina, on się uważa za pokalanego i musi przejść przez sześciotygodniowy post i obrządek oczyszczenia, a wtedy idzie bramin przez ulicę. Ja wam to kiedyś pokażę. Patrzy wciąż przed siebie na ziemię, miarkując, gdzie stopę ma postawić, aby się nie pokalać. Wtem naprzeciw niego ukazuje się człowiek biały i rzecze mu: „Jeśli zechcę, rzucę na ciebie swój cień. Ile mi dasz, abym tego nie zrobił?“ — i już idzie ku niemu grożąc mu swym cieniem. Wówczas bramin czym prędzej dobywa worka i wysypuje na ziemię tyle rupij, ile biały zażądał. Tak więc nie tylko mieczem swym straszą