Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o którem pierwszy raz posłyszał z ust przygodnych znajomych w wagonie, iż jest głuchą wioską, odległą o 12 km od jakiegoś miasteczka, odległego znów o jakieś tam godziny jazdy od Poznania.
W Różewie zamieszkał w gościńcu „Pod Złotą Gwiazdą“.
Ani na chwilę nie wątpił, że świat zblednie ze zgrozy i jęknie głośno a żałośnie, ujrzawszy go na dobrowolnem wygnaniu w zapadłej wiosce i to w dodatku w Wielkopolsce! — i że piękna Lala będzie chciała zapaść się pod ziemię ze wstydu, gdy się dowie, że to wszystko przez nią. Tymczasem — nikt jakoś tego nie spostrzegł, a jemu samemu nie wypadało pisać, i tak naraz ocknął się istotnie jakgdyby na wygnaniu, zapomniany przez wszystkich. Upokorzony w swej ambicji i w swem rozumieniu o sobie, mieszkając niewygodnie i bez towarzystwa, trapiony przez zimno w alkierzu, gnębiony przez wichry i szarą, posępną pogodę, „skrzywdzony“ przez wszystko i wszystkich, rozżalony jak dzieciak, pocieszał się myślami o samobójstwie, których wynikiem był efektowny, bądźcobądź, strzał w burzliwą i wyjącą ponuro czarną noc styczniową.


XII.

Strzał ten „jako taki sam w sobie“ szkody wielkiej młodemu człowiekowi nie wyrządził, przeciwnie, możnaby powiedzieć, że wyszedł mu