Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzio“ nic nie ma, lubiła go bezinteresownie, „dla niego samego“, i ta jej sympatja była szczera i stała, ale żeby się miała posunąć aż do tego, żeby on jedyny, żeby... do ołtarza! Nie! Nie! Rumieniec wstydu na samą myśl o tem zaróżowił, jak zorza poranna, świeże liczko pięknej „gwiazdki“. Przecież i tak ona musi się rozwieść z pierwszym mężem w trzy miesiące po ślubie, inaczej być nie może, tak wszystkie porządne gwiazdy robią. Co innego, gdyby Todzio chciał poczekać. Może kiedyś po piątym czy szóstym mężu na sezon, niech już będzie na dwa sezony, jak będzie miała swoją willę w Hollywood i w Konstancinie, i brylanty, i japońską pokojóweczkę, i malutkiego pieska pekińczyka, i swoją Hispano-Luizę... Ale teraz, dziś, już, tak odrazu — ślub? Poco ślub? Naco? Dlaczego? Nie! Stanowczo nie!
Wtedy mistrz podniósł całą historję o dwa tony wyżej i postanowiwszy wyciągnąć z niej jaknajwiększy kapitał przeżyć, zakochał się w Lali nieszczęśliwie. Równocześnie zaś jakgdyby się obawiał, aby przypadkiem Lala, skruszona i wzruszona widokiem jego cierpień, nie zlitowała się nad nim i nie uczyniła wreszcie zadość jego życzeniom... (— Powinnam pierwszy raz wyjść zamąż za hrabiego, ale ostatecznie można i za poetę, na początek nie szkodzi), pragnąc zarazem coś jakoś zamanifestować dziecinnej Lali, zwiał do Poznania, a stamtąd do Różewa,