Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żadnej głębszej myśli, ale Kryńka nie poznawała się na tem. Uprzejmość młodego pana łechtała ją rozkosznie i głaskała po sercu, a tu i owdzie jakiś pełen wdzięcznej galenterji ruch, pół-ukłon i zręcznie, niby mimowoli bąknięty, przypochlebny dowcip, połączony z uśmiechem i żywszem spojrzeniem, olśniewał ją, oszałamiał i zdumiewał, jakgdyby ukazując jej nowe światy. Należy też dodać, że Polata nie był pozbawiony pewnego swoistego wdzięku i wrodzonej, szlachetnej wytworności ruchów. Przyznajmy, że może miał pewne warunki na amanta salonowego. Był niezłym aktorem... w życiu — na scenie byłby prawdopodobnie gorszym — i lubiał grać, zwłaszcza z partnerką, na której jego gra robiła wrażenie. Tu, u tej naiwnej, szczerej i niedoświadczonej chłopianki był siebie pewny. Jeśli niczego innego nie umiał, to jedno umiał dobrze. W dodatku fertyczna, młoda i przystojna kobietka, opuszczona przez męża... Któryż młody mężczyzna nie skorzysta z takiej sposobności i nie popróbuje szczęścia choćby tylko dla zasady, nie mówiąc już o nudach... I byłożby co dziwnego w tem, gdyby niedoszły denat pragnął pocieszyć się jakoś po swych niepowodzeniach miłosnych i gdyby w tym celu — może nawet mimowoli — zaczął przybierać pozy i miny w swojem rozumieniu — uwodzicielskie? Nie. Przeciwnie. Byłoby to tak naturalne, jak w konsekwencji naturalne byłoby, gdyby Kryńka to spostrzegła i —